~*~
Spojrzała mu prosto w oczy. On też to zrobił i natychmiast wpoił się w jej usta. Ona odwzajemniła gest chłopaka. Chciała by tak było już zawsze i wszędzie. By się już nie kłócili i to jeszcze z jej błędów. Przytuliła się do niego i razem udali się do ich domu. Przeszli przez próg i usiedli na kanapie. Nagle Violetta wstała i pokierowała się do ogrodu.
- Co się stało kochanie?
- Nic. Po prostu chcę wyjść na świeże powietrze.
- To pójdę z tobą.
- Nie. Mam ochotę chwilkę pobyć sama. Nie gniewaj się.
- Dobrze. Jakbyś czegoś ode mnie chciała to jestem w sypialni.
- Dobrze - powiedziała i wyszła na zewnątrz.
Usiadła na huśtawce i zaczęła o tym wszystkim myśleć. Zdradziła swojego narzeczonego, ale z kimś kogo darzyła uczuciem. Co teraz ma zrobić? Kocha Diego, ale czuje, że Leon też nie jest jej obojętny. Nie wie co myśleć. Co się stanie, jeżeli wybierze Leona? A co jeśli jednak wybierze Diego? Nie może przestać żyć bez swojego przyjaciela, a także bez swojego narzeczonego. A co jeśli Leon ją zostawi po tym co dzisiaj się stało. Co jak Leon sobie pomyśli, że jej na nim zależy tak jak na Diego? Zaczęła płakać myśląc co zrobiła całując się z przyjacielem. Nie dość, że prawie straciła narzeczonego to jeszcze dała nadzieję Leonowi, a najgorsze jest to, że coś do niego poczuła. Nie miała pojęcia co ma zrobić. Czy zostawić Diego, czy okłamać Leona? Bardzo chciała ich obu, jednak miała mieszane uczucia. Wstała z huśtawki i weszła do salonu. Przeszła przez pomieszczenie i udała się do drzwi wyjściowych. Już miała przez nie przejść gdy nagle zatrzymał ją Diego.
- Gdzie idziesz?
- Idę się przejść.
- Płakałaś? - dopytywał się chłopak.
- Nie, znaczy tak, może.
- Dlaczego?
- Bo nadal czuję, że jesteś na mnie zły.
- Nie jestem zły. Może trochę smutny, że pomyślałaś, że cię zdradzam, ale poza tym jest OK.
- No to dobrze. Chyba.
- Może pójdę z tobą? - zaproponował Dominguez.
- Nie. Przepraszam, ale mam ochotę spotkać się z Fran.
- Dobrze.
- Będę wieczorkiem. Kocham cię.
- Też cię kocham - odpowiedział chłopak, a Violetta pocałowała go w policzek.
Wyszła z domu i udała się do Francesci. Przechodziła przez park i ujrzała kawiarnię, w której pocałowała się z Leonem. Nie mogła go wyrzucić z głowy. Lubiła go i to bardzo, ale musi to sobie przemyśleć. W końcu Diego był bez winy. On jej nie zdradził tylko kręcił scenę do filmu. Była już pod kawiarnią przyjaciółki, gdy nagle zadzwonił jej telefon. "Czemu musisz to być ty?" pomyślała i cicho westchnęła.
- Halo?
- Cześć! To ja Leon. Co się stało? Czemu uciekłaś?
- Bo... Bo ja...
- Bo ty co?
- Leon proszę, to nie rozmowa na telefon.
- To może spotkalibyśmy się w kawiarni.
- Tak, ale przyjdź pod tą ulicę, której adres ci wyśle SMS-em.
- Dobrze. To na którą mam być?
- Przyjdź na osiemnastą.
- Dobrze.
- Dziękuję, że możemy się spotkać, a nie rozmawiać o tym przez telefon. Naprawdę dziękuję - powiedziała i uśmiechnęła się sama do siebie.
- Nie ma za co dziękować. No to do zobaczenia.
- No to na razie.
Gdy skończyła z nim rozmawiać wysłała mu adres kawiarni Francesci i udała się do domu koleżanki. Zadzwoniła dzwonkiem i ku jej zdziwieniu otworzył jej wysoki szatyn. Nie widziała go wcześniej chociaż poznawała jego oczy. Tylko gdzie mogła go widzieć? Przecież Fran się z nikim nie spotykała, a jej rodzina nie utrzymywała z nią kontaktu od ośmiu lat. Postanowiła później się nad tym zastanowić.
- W czymś pomóc? - odezwał się chłopak.
- Jestem Violetta. Czy jest w środku Fran?
- Tak jest. Kochanie ktoś do Ciebie! - zaczął krzyczeć do Włoszki.
"Kochanie? O co chodzi? Dwa dni mnie nie było, a ta chłopaka znalazła?" pomyślała brunetka.
- Już idę! - odezwała się osoba z wnętrza domu. - Viola! To ty! Wejdź, proszę.
Wszyscy weszli do domu i usiedli na kanapie.
- Co cię tu sprowadza?
- Chciałam z tobą porozmawiać, ale w cztery oczy.
- Dobrze. To ja pójdę na zakupy. Pa kochanie - powiedział chłopak i pocałował Francescę, po czym wyszedł z domu.
- Fran, wytłumacz mi. Kto to jest?
- To jest przecież mój mąż Marco. Nie znasz go?
- Nie, nie znam. Ale jak to się stało? Dwa dni cię nie widziałam, a ty już masz męża?
- Dwa dni? A to ja nie byłam w podróży poślubnej?
- Fran. Zrozum ty dwa dni temu nie miałaś męża!
- Co?! Zaraz zaraz. Już chyba sobie przypominam... Tak! Biegłam wczoraj przez park i wpadłam na Marco, kolegę z dawnych lat. Na początku go nie poznałam, ale jak mi pokazał, że ma mieć kawiarnie w tym miejscu gdzie jest moja od razu coś mi zaczęło świtać. Zapytałam go o znajomych rodziców, którzy mu powiedzieli o tej kawiarni i okazało się, że to moi rodzice. Zapytałam się potem czy mięli dzieci, a on powiedział, że Lucę, mojego brata i córkę, ale zapomniał jak się nazywam. I ja mu powiedziałam jak ona, czyli ja, ma na imię i tak mu powiedziałam, że go znam. Przytuliliśmy się, a mi się przypomniało jak on mówił, że mu rodzice nawciskali, że wyjechałam z moim byłym i... i... Obudziłam się w szpitalu. Marco był przy mnie i powiedział, że jest moim mężem. No, a dalej to wiesz jak się potoczyło. Doktor mówił, że z czasem sobie wszystko przypomnę.
- Ale co przypomnisz? - odezwała się w końcu brunetka.
- Bo ja częściowo straciłam pamięć. Nie pamiętałam ludzi i miejsc i zdarzeń. I właśnie w szpitalu Marco mi powiedział, że byliśmy w podróży poślubnej i mięliśmy wypadek i, że straciłam przytomność.
- Czekaj, czekaj - powiedziała Violetta patrząc się na zdjęcie małej Francesci bawiącej się z chłopcem o tych samych oczach jakie miał Marco. - Czy to on jest na tym zdjęciu?
- Tak. Często tu bywał jako mały chłopiec. Często się bawiliśmy razem. Ogrywał mnie w każdą grę - oburzyła się Włoszka, po czym wraz z przyjaciółką zaśmiały się.
- Zamierzasz mu o tym powiedzieć?
- O czym?
- No, że nie jest twoim mężem.
- Tak. Powiem mu to w taki sposób, że będzie bardzo zaskoczony. Jutro zadzwonię i powiem jak poszło.
- Ok.
- A właśnie! Chciałaś mi coś powiedzieć.
- Tak. Bo, chodzi o to, że... Hym... Poznałam takiego chłopaka, Leona, no i on właśnie... No...
- Błagam cię. Mówić po ludzku nie umiesz? Wysłów się!
- No dobra, już dobra. Poznałam Leona w parku. Przewrócił mnie.
- Co?! Jak on tak mógł?!
- No nie bulwersuj się tak. Przewrócił mnie, ale przeprosił i zaprosił mnie na kawę do kawiarni "Café en Francés".
- U la la - powiedziała z francuskim akcentem Francesca.
- No i przyuważyłam Diego całującego się z Ludmiłą.
- Zabiję go! Jak on mógł?!
- Fran, możesz mi co pięć sekund nie przerywać. Pozwól, że dokończę.
- Ok, ok.
- Załamana tym co widziałam rozpłakałam się i wygadałam Leonowi, po czym pobiegłam. Prawie wbiegłam na ruchliwą ulicę gdy on mnie złapał. Przytuliłam się do niego i poczułam jakby wszystko co złe zniknęło. Odprowadził mnie do domu i pocałował w policzek. Gdy weszłam do domu pokłóciłam się z Diego, ale nie powiedziałam mu dlaczego, bo obmyśliłam genialny plan. Dzisiaj wstałam szczęśliwa, bo znów spotkam się z Leonem i, że dowiem się całej prawdy. Udałam się do kawiarni gdzie się z nim umówiłam. I jak zaczęliśmy rozmawiać to Leon powiedział mi takie rzeczy jakie się mówi przy oświadczynach. No oczywiście Diego mi ich nie powiedział, ani nie były to słowa "Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną", bo to było by śmieszne, ale to było takie wzruszające, że... Ach... No i dałam ponieść się chwili i go pocałowałam. W sumie taki był mój plan, ale miał to zrobić na oczach Diego, a nie n początku spotkania. Po paru godzinach łażenia po parku napisałam do mojego aktora, że ma po mnie przyjechać. No i pocałowałam mojego nowego przyjaciela po raz drugi. I tak zaczęła się kłótnia z Diego i okazało się, że on tylko kręcił kolejną scenę do filmu. Byłam tak załamana, że pobiegłam do mojej kryjówki. Po półgodzinie przyszedł Diego i go przeprosiłam, a on mi wybaczył i poszliśmy do domu. Usiadłam w ogrodzie na huśtawce i dopiero tam zrozumiałam, że Leon nie jest dla mnie tylko przyjacielem. On nie jest mi obojętny. Ja coś do niego czuję. Ale teraz co z Diego? Kocham go i nie chcę stracić. Fran, ja nie wiem co mam myśleć. Okłamać Leona, że jest dla mnie tylko przyjacielem, czy zrezygnować z Diego? Fran, pomóż mi - powiedziała brunetka, po czym zaczęła płakać.
- Już dobrze Violu. Nie płacz - powiedziała Włoszka przytulając się do przyjaciółki. - Może na razie zobacz na kim bardziej ci zależy, a poza tym musisz się przekonać jaki na prawdę jest Leon i bliżej go poznać. Mówię ci będzie dobrze - powiedziała szatynka i uśmiechnęła się do Violetty.
- Masz rację. Jeszcze to przemyślę na spokojnie. A teraz muszę już iść. Umówiłam się z Leonem.
- No dobrze. To powodzenia.
- Pa pa - powiedziała brunetka i wychodząc pomachała na pożegnanie przyjaciółce.
Francesca pożegnała Violettę i usiadła na kanapie. Marco ją okłamał. Był jej przyjacielem, a zrobił jej takie świństwo. Co prawda podobał jej się i marzyła o byciu jego dziewczyną, ale nie w taki sposób. Postanowiła zrobić niespodziankę swojemu "mężowi". Usiadła na kanapie i nagle usłyszała jak ktoś wchodzi do domu.
- Cześć kochanie! I jak już porozmawiałyście?
- Tak. Możesz tu przyjść do mnie na chwilkę.
- A co chcesz ode mnie? - był coraz bliżej dziewczyny.
- Mam coś dla ciebie.
- A co? - stykali się już nosami.
- Tak - powiedziała, po czym go pocałowała.
- Czy to to?
- Nie.
- A co?
- Zaprosisz mnie na pierwszą randkę? - zapytała nagle dziewczyna.
- Co? - powiedział chłopak, po czym odsunął się od Francesci.
- Co się tak dziwiłeś?
- Przecież jestem twoim mężem, a ty jesteś moją żoną.
- Przestań kłamać Marco! Ja wiem. Dwa dni temu cię tu nie było. Violetta mi wszystko powiedziała, a ja to potwierdziłam. Lekarz miał rację, że odzyskam pamięć.
- Czyli wszystko już wiesz? Myślałem, że inaczej się ze mną nie umówisz, a tym bardziej nie będziesz chciała być ze mną.
- Marco, nie musiałeś kłamać by się ze mną umówić. Kocham cię, wiesz?
- Ja ciebie też, Fran - powiedział Marco, po czym zbliżył się do dziewczyny i pocałował namiętnie w usta.
Dziewczyna odwzajemniła jego gest. Po oderwaniu się przytuliła się do chłopaka. Położyli się razem na kanapie i dumali patrząc się w sufit. Nagle dziewczyna wstała i odwróciła się w stronę chłopaka. On spojrzał się na nią z uśmiechem, a ona pocałowała go w usta. Marco odwzajemnił jej gest, a ona wstała i poszła do kuchni. Zaczęła robić sobie herbatę. Nagle ktoś objął ją od tyłu w biodrach. Odwróciła się i pocałowała chłopaka w policzek.
- I co z tą randką?
- A! Randką... Jutro pójdziemy na prawdziwą randkę.
- Ok.
- Co się stało kochanie?
- Nic. Po prostu chcę wyjść na świeże powietrze.
- To pójdę z tobą.
- Nie. Mam ochotę chwilkę pobyć sama. Nie gniewaj się.
- Dobrze. Jakbyś czegoś ode mnie chciała to jestem w sypialni.
- Dobrze - powiedziała i wyszła na zewnątrz.
Usiadła na huśtawce i zaczęła o tym wszystkim myśleć. Zdradziła swojego narzeczonego, ale z kimś kogo darzyła uczuciem. Co teraz ma zrobić? Kocha Diego, ale czuje, że Leon też nie jest jej obojętny. Nie wie co myśleć. Co się stanie, jeżeli wybierze Leona? A co jeśli jednak wybierze Diego? Nie może przestać żyć bez swojego przyjaciela, a także bez swojego narzeczonego. A co jeśli Leon ją zostawi po tym co dzisiaj się stało. Co jak Leon sobie pomyśli, że jej na nim zależy tak jak na Diego? Zaczęła płakać myśląc co zrobiła całując się z przyjacielem. Nie dość, że prawie straciła narzeczonego to jeszcze dała nadzieję Leonowi, a najgorsze jest to, że coś do niego poczuła. Nie miała pojęcia co ma zrobić. Czy zostawić Diego, czy okłamać Leona? Bardzo chciała ich obu, jednak miała mieszane uczucia. Wstała z huśtawki i weszła do salonu. Przeszła przez pomieszczenie i udała się do drzwi wyjściowych. Już miała przez nie przejść gdy nagle zatrzymał ją Diego.
- Gdzie idziesz?
- Idę się przejść.
- Płakałaś? - dopytywał się chłopak.
- Nie, znaczy tak, może.
- Dlaczego?
- Bo nadal czuję, że jesteś na mnie zły.
- Nie jestem zły. Może trochę smutny, że pomyślałaś, że cię zdradzam, ale poza tym jest OK.
- No to dobrze. Chyba.
- Może pójdę z tobą? - zaproponował Dominguez.
- Nie. Przepraszam, ale mam ochotę spotkać się z Fran.
- Dobrze.
- Będę wieczorkiem. Kocham cię.
- Też cię kocham - odpowiedział chłopak, a Violetta pocałowała go w policzek.
Wyszła z domu i udała się do Francesci. Przechodziła przez park i ujrzała kawiarnię, w której pocałowała się z Leonem. Nie mogła go wyrzucić z głowy. Lubiła go i to bardzo, ale musi to sobie przemyśleć. W końcu Diego był bez winy. On jej nie zdradził tylko kręcił scenę do filmu. Była już pod kawiarnią przyjaciółki, gdy nagle zadzwonił jej telefon. "Czemu musisz to być ty?" pomyślała i cicho westchnęła.
- Halo?
- Cześć! To ja Leon. Co się stało? Czemu uciekłaś?
- Bo... Bo ja...
- Bo ty co?
- Leon proszę, to nie rozmowa na telefon.
- To może spotkalibyśmy się w kawiarni.
- Tak, ale przyjdź pod tą ulicę, której adres ci wyśle SMS-em.
- Dobrze. To na którą mam być?
- Przyjdź na osiemnastą.
- Dobrze.
- Dziękuję, że możemy się spotkać, a nie rozmawiać o tym przez telefon. Naprawdę dziękuję - powiedziała i uśmiechnęła się sama do siebie.
- Nie ma za co dziękować. No to do zobaczenia.
- No to na razie.
Gdy skończyła z nim rozmawiać wysłała mu adres kawiarni Francesci i udała się do domu koleżanki. Zadzwoniła dzwonkiem i ku jej zdziwieniu otworzył jej wysoki szatyn. Nie widziała go wcześniej chociaż poznawała jego oczy. Tylko gdzie mogła go widzieć? Przecież Fran się z nikim nie spotykała, a jej rodzina nie utrzymywała z nią kontaktu od ośmiu lat. Postanowiła później się nad tym zastanowić.
- W czymś pomóc? - odezwał się chłopak.
- Jestem Violetta. Czy jest w środku Fran?
- Tak jest. Kochanie ktoś do Ciebie! - zaczął krzyczeć do Włoszki.
"Kochanie? O co chodzi? Dwa dni mnie nie było, a ta chłopaka znalazła?" pomyślała brunetka.
- Już idę! - odezwała się osoba z wnętrza domu. - Viola! To ty! Wejdź, proszę.
Wszyscy weszli do domu i usiedli na kanapie.
- Co cię tu sprowadza?
- Chciałam z tobą porozmawiać, ale w cztery oczy.
- Dobrze. To ja pójdę na zakupy. Pa kochanie - powiedział chłopak i pocałował Francescę, po czym wyszedł z domu.
- Fran, wytłumacz mi. Kto to jest?
- To jest przecież mój mąż Marco. Nie znasz go?
- Nie, nie znam. Ale jak to się stało? Dwa dni cię nie widziałam, a ty już masz męża?
- Dwa dni? A to ja nie byłam w podróży poślubnej?
- Fran. Zrozum ty dwa dni temu nie miałaś męża!
- Co?! Zaraz zaraz. Już chyba sobie przypominam... Tak! Biegłam wczoraj przez park i wpadłam na Marco, kolegę z dawnych lat. Na początku go nie poznałam, ale jak mi pokazał, że ma mieć kawiarnie w tym miejscu gdzie jest moja od razu coś mi zaczęło świtać. Zapytałam go o znajomych rodziców, którzy mu powiedzieli o tej kawiarni i okazało się, że to moi rodzice. Zapytałam się potem czy mięli dzieci, a on powiedział, że Lucę, mojego brata i córkę, ale zapomniał jak się nazywam. I ja mu powiedziałam jak ona, czyli ja, ma na imię i tak mu powiedziałam, że go znam. Przytuliliśmy się, a mi się przypomniało jak on mówił, że mu rodzice nawciskali, że wyjechałam z moim byłym i... i... Obudziłam się w szpitalu. Marco był przy mnie i powiedział, że jest moim mężem. No, a dalej to wiesz jak się potoczyło. Doktor mówił, że z czasem sobie wszystko przypomnę.
- Ale co przypomnisz? - odezwała się w końcu brunetka.
- Bo ja częściowo straciłam pamięć. Nie pamiętałam ludzi i miejsc i zdarzeń. I właśnie w szpitalu Marco mi powiedział, że byliśmy w podróży poślubnej i mięliśmy wypadek i, że straciłam przytomność.
- Czekaj, czekaj - powiedziała Violetta patrząc się na zdjęcie małej Francesci bawiącej się z chłopcem o tych samych oczach jakie miał Marco. - Czy to on jest na tym zdjęciu?
- Tak. Często tu bywał jako mały chłopiec. Często się bawiliśmy razem. Ogrywał mnie w każdą grę - oburzyła się Włoszka, po czym wraz z przyjaciółką zaśmiały się.
- Zamierzasz mu o tym powiedzieć?
- O czym?
- No, że nie jest twoim mężem.
- Tak. Powiem mu to w taki sposób, że będzie bardzo zaskoczony. Jutro zadzwonię i powiem jak poszło.
- Ok.
- A właśnie! Chciałaś mi coś powiedzieć.
- Tak. Bo, chodzi o to, że... Hym... Poznałam takiego chłopaka, Leona, no i on właśnie... No...
- Błagam cię. Mówić po ludzku nie umiesz? Wysłów się!
- No dobra, już dobra. Poznałam Leona w parku. Przewrócił mnie.
- Co?! Jak on tak mógł?!
- No nie bulwersuj się tak. Przewrócił mnie, ale przeprosił i zaprosił mnie na kawę do kawiarni "Café en Francés".
- U la la - powiedziała z francuskim akcentem Francesca.
- No i przyuważyłam Diego całującego się z Ludmiłą.
- Zabiję go! Jak on mógł?!
- Fran, możesz mi co pięć sekund nie przerywać. Pozwól, że dokończę.
- Ok, ok.
- Załamana tym co widziałam rozpłakałam się i wygadałam Leonowi, po czym pobiegłam. Prawie wbiegłam na ruchliwą ulicę gdy on mnie złapał. Przytuliłam się do niego i poczułam jakby wszystko co złe zniknęło. Odprowadził mnie do domu i pocałował w policzek. Gdy weszłam do domu pokłóciłam się z Diego, ale nie powiedziałam mu dlaczego, bo obmyśliłam genialny plan. Dzisiaj wstałam szczęśliwa, bo znów spotkam się z Leonem i, że dowiem się całej prawdy. Udałam się do kawiarni gdzie się z nim umówiłam. I jak zaczęliśmy rozmawiać to Leon powiedział mi takie rzeczy jakie się mówi przy oświadczynach. No oczywiście Diego mi ich nie powiedział, ani nie były to słowa "Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną", bo to było by śmieszne, ale to było takie wzruszające, że... Ach... No i dałam ponieść się chwili i go pocałowałam. W sumie taki był mój plan, ale miał to zrobić na oczach Diego, a nie n początku spotkania. Po paru godzinach łażenia po parku napisałam do mojego aktora, że ma po mnie przyjechać. No i pocałowałam mojego nowego przyjaciela po raz drugi. I tak zaczęła się kłótnia z Diego i okazało się, że on tylko kręcił kolejną scenę do filmu. Byłam tak załamana, że pobiegłam do mojej kryjówki. Po półgodzinie przyszedł Diego i go przeprosiłam, a on mi wybaczył i poszliśmy do domu. Usiadłam w ogrodzie na huśtawce i dopiero tam zrozumiałam, że Leon nie jest dla mnie tylko przyjacielem. On nie jest mi obojętny. Ja coś do niego czuję. Ale teraz co z Diego? Kocham go i nie chcę stracić. Fran, ja nie wiem co mam myśleć. Okłamać Leona, że jest dla mnie tylko przyjacielem, czy zrezygnować z Diego? Fran, pomóż mi - powiedziała brunetka, po czym zaczęła płakać.
- Już dobrze Violu. Nie płacz - powiedziała Włoszka przytulając się do przyjaciółki. - Może na razie zobacz na kim bardziej ci zależy, a poza tym musisz się przekonać jaki na prawdę jest Leon i bliżej go poznać. Mówię ci będzie dobrze - powiedziała szatynka i uśmiechnęła się do Violetty.
- Masz rację. Jeszcze to przemyślę na spokojnie. A teraz muszę już iść. Umówiłam się z Leonem.
- No dobrze. To powodzenia.
- Pa pa - powiedziała brunetka i wychodząc pomachała na pożegnanie przyjaciółce.
Francesca pożegnała Violettę i usiadła na kanapie. Marco ją okłamał. Był jej przyjacielem, a zrobił jej takie świństwo. Co prawda podobał jej się i marzyła o byciu jego dziewczyną, ale nie w taki sposób. Postanowiła zrobić niespodziankę swojemu "mężowi". Usiadła na kanapie i nagle usłyszała jak ktoś wchodzi do domu.
- Cześć kochanie! I jak już porozmawiałyście?
- Tak. Możesz tu przyjść do mnie na chwilkę.
- A co chcesz ode mnie? - był coraz bliżej dziewczyny.
- Mam coś dla ciebie.
- A co? - stykali się już nosami.
- Tak - powiedziała, po czym go pocałowała.
- Czy to to?
- Nie.
- A co?
- Zaprosisz mnie na pierwszą randkę? - zapytała nagle dziewczyna.
- Co? - powiedział chłopak, po czym odsunął się od Francesci.
- Co się tak dziwiłeś?
- Przecież jestem twoim mężem, a ty jesteś moją żoną.
- Przestań kłamać Marco! Ja wiem. Dwa dni temu cię tu nie było. Violetta mi wszystko powiedziała, a ja to potwierdziłam. Lekarz miał rację, że odzyskam pamięć.
- Czyli wszystko już wiesz? Myślałem, że inaczej się ze mną nie umówisz, a tym bardziej nie będziesz chciała być ze mną.
- Marco, nie musiałeś kłamać by się ze mną umówić. Kocham cię, wiesz?
- Ja ciebie też, Fran - powiedział Marco, po czym zbliżył się do dziewczyny i pocałował namiętnie w usta.
Dziewczyna odwzajemniła jego gest. Po oderwaniu się przytuliła się do chłopaka. Położyli się razem na kanapie i dumali patrząc się w sufit. Nagle dziewczyna wstała i odwróciła się w stronę chłopaka. On spojrzał się na nią z uśmiechem, a ona pocałowała go w usta. Marco odwzajemnił jej gest, a ona wstała i poszła do kuchni. Zaczęła robić sobie herbatę. Nagle ktoś objął ją od tyłu w biodrach. Odwróciła się i pocałowała chłopaka w policzek.
- I co z tą randką?
- A! Randką... Jutro pójdziemy na prawdziwą randkę.
- Ok.
~*~
Powoli szła do kawiarni. Zastanawiała się, jak zareaguje Leon. Czy będzie zły? Czy może zrozumie to co ona czuje? A może okaże się kolejnym idiotą, który chce ją wykorzystać? Starała się myśleć pozytywnie, jednak bała się, że to może zmienić się w zawód, gdy on zareaguje inaczej. Doszła do kawiarni i usiadła na krześle. Zauważyła, że jej przyjaciółka zatrudniła nową pracownicę. Nagle owa kelnerka podeszła do niej i z uprzejmością się zapytała
- Jestem Lara, nowa kelnerka. Czy chciałaby coś pani zamówić?
- Poprosiłabym dwa razy cappuccino i dwie szarlotki z lodami. Tylko jedną proszę bez bitej śmietany.
- Coś jeszcze dla pani?
- Nie, dziękuję.
Lara odeszła w głąb kawiarni, a Violetta wciąż czekała na Leona. Zaczęła myśleć, że już nie przyjdzie. Wyjęła telefon z torebki i zastanawiała się czy nie napisać do niego SMS-a. Kelnerka przyniosła już zamówione kawy i ciasta. Brunetka powoli zaczęła widelcem skubać kawałki ciasta. Nagle poczuła na swoim policzku czyjeś wargi. Gdy wzięła do płuc powietrze poczuła nieziemski zapach perfum, które czuła dziś rano w kawiarni. Delikatnie podniosła głowę do góry by ujrzeć twarz Leona, ale zaraz ją schyliła. Chłopak usiadł na przeciwko dziewczyny i zastanawiał się przez chwilkę co ma zrobić. Czy powiedzieć co czuje? Czy może udawać, że nic się nie wydarzyło? Postanowił na początku zapytać się Violetty co się stało.
- Cześć! Jestem. Możemy już porozmawiać. Co się stało? Czemu uciekłaś?
- Bo... bo ja... - zaczęła jąkać się dziewczyna.
- Nie bój się. Jestem przy tobie i nie zamierzam cię opuścić - powiedział Leon, po czym zamknął w swoich dłoniach dłonie Violetty.
- Bo... bo ja zrozumiałam, że... że Diego jest niewinny i, że... że zdradziłam go z tobą. A ty... ty nie jesteś tylko przyjacielem. Jesteś... jesteś kimś więcej tylko... tylko nie wiem kim - wydusiła z siebie i schowała głowę.
Chłopak nie wiedział co powiedzieć. Myślał, że sprawa przybierze inny obrót. Westchnął tylko i wstał od stołu. Nie chciał tego. Chciał by ona z nim była, a nie z tym Diego. Poza tym ta sprawa była podejrzana. Skoro kręcili film to gdzie były kamery? Zasunął krzesło i chciał udać się spokojnie do domu i przemyśleć sprawę.
- Leon! Nie! Proszę nie odchodź! Powiedziałeś, że nie zamierzasz mnie opuścić!
- Tak, powiedziałem! Bo dla mnie ten pocałunek coś znaczył! Jak widać nie dla ciebie!
- Nie mów tak! Znaczy i to bardzo wiele! Ale z Diego przeżyłam wiele chwil, dobrych i złych, a z tobą... Ciebie wczoraj pierwszy raz widziałam na oczy. Czuję, że nie jesteś mi obojętny, ale nie wiem czego się mogę po tobie spodziewać. Kocham Diego i nie zamierzam go opuszczać, bo poznałam jakiegoś pierwszego lepszego faceta na ulicy! Jesteś moim przyjacielem, przynajmniej tak mi się zdawało, i myślałam, że zrozumiesz!
- O! Jak widać znów się pomyliłaś! Wiesz co? Nie będę z tobą dłużej gadał! Cześć!
- Taki jesteś?! Myślałam, że jednak coś dla ciebie znaczę?! Jak tak to cześć! - krzyknęła i każdy poszedł w swoją stronę.
- Jestem Lara, nowa kelnerka. Czy chciałaby coś pani zamówić?
- Poprosiłabym dwa razy cappuccino i dwie szarlotki z lodami. Tylko jedną proszę bez bitej śmietany.
- Coś jeszcze dla pani?
- Nie, dziękuję.
Lara odeszła w głąb kawiarni, a Violetta wciąż czekała na Leona. Zaczęła myśleć, że już nie przyjdzie. Wyjęła telefon z torebki i zastanawiała się czy nie napisać do niego SMS-a. Kelnerka przyniosła już zamówione kawy i ciasta. Brunetka powoli zaczęła widelcem skubać kawałki ciasta. Nagle poczuła na swoim policzku czyjeś wargi. Gdy wzięła do płuc powietrze poczuła nieziemski zapach perfum, które czuła dziś rano w kawiarni. Delikatnie podniosła głowę do góry by ujrzeć twarz Leona, ale zaraz ją schyliła. Chłopak usiadł na przeciwko dziewczyny i zastanawiał się przez chwilkę co ma zrobić. Czy powiedzieć co czuje? Czy może udawać, że nic się nie wydarzyło? Postanowił na początku zapytać się Violetty co się stało.
- Cześć! Jestem. Możemy już porozmawiać. Co się stało? Czemu uciekłaś?
- Bo... bo ja... - zaczęła jąkać się dziewczyna.
- Nie bój się. Jestem przy tobie i nie zamierzam cię opuścić - powiedział Leon, po czym zamknął w swoich dłoniach dłonie Violetty.
- Bo... bo ja zrozumiałam, że... że Diego jest niewinny i, że... że zdradziłam go z tobą. A ty... ty nie jesteś tylko przyjacielem. Jesteś... jesteś kimś więcej tylko... tylko nie wiem kim - wydusiła z siebie i schowała głowę.
Chłopak nie wiedział co powiedzieć. Myślał, że sprawa przybierze inny obrót. Westchnął tylko i wstał od stołu. Nie chciał tego. Chciał by ona z nim była, a nie z tym Diego. Poza tym ta sprawa była podejrzana. Skoro kręcili film to gdzie były kamery? Zasunął krzesło i chciał udać się spokojnie do domu i przemyśleć sprawę.
- Leon! Nie! Proszę nie odchodź! Powiedziałeś, że nie zamierzasz mnie opuścić!
- Tak, powiedziałem! Bo dla mnie ten pocałunek coś znaczył! Jak widać nie dla ciebie!
- Nie mów tak! Znaczy i to bardzo wiele! Ale z Diego przeżyłam wiele chwil, dobrych i złych, a z tobą... Ciebie wczoraj pierwszy raz widziałam na oczy. Czuję, że nie jesteś mi obojętny, ale nie wiem czego się mogę po tobie spodziewać. Kocham Diego i nie zamierzam go opuszczać, bo poznałam jakiegoś pierwszego lepszego faceta na ulicy! Jesteś moim przyjacielem, przynajmniej tak mi się zdawało, i myślałam, że zrozumiesz!
- O! Jak widać znów się pomyliłaś! Wiesz co? Nie będę z tobą dłużej gadał! Cześć!
- Taki jesteś?! Myślałam, że jednak coś dla ciebie znaczę?! Jak tak to cześć! - krzyknęła i każdy poszedł w swoją stronę.
~*~
Po wyjściu z gabinetu udała się pędem do samochodu. Odpaliła swojego czarnego Mercedesa i ruszyła do domu. Weszła do swojej ogromnej garderoby i przeglądała wszystkie możliwe ciuchy i układała je w róże stylizacje. Nie mogła nic znaleźć. Nic jej się nie podobało. Nie mogła uwierzyć, że ma wszystko, ale ubrania, w którym by mogła pokazać się na podpisywanie kontraktu nie ma. Przekładała kolejne stroje, aż w końcu znalazła to czego tak potrzebowała. Ubrała się w strój i poszła do łazienki się pomalować i uczesać włosy. Gdy wyszła z łazienki spojrzała na zegarek. Była już siedemnasta, więc szybko wsiadła do samochodu i udała się pod wyznaczony adres przez Maxiego. Była już pod restauracją, kiedy zauważyła Federico. On też ją zauważył, ponieważ strasznie podobał mu się jej samochód. Przez cały czas miała wzrok skierowany na niego. Jechała dalej i nie zauważyła, że zjechała z pasa i jechała pod prąd. Nagle uderzył w nią inny samochód jadący z nad przeciwka. Uderzyła głową o kierownicę i straciła przytomność. Chłopak będący świadkiem wydarzenia podbiegł szybko do dziewczyny i wyciągnął ją z samochodu wraz z jej torbą. Zadzwonił szybko po karetkę, a ona była już po pięciu minutach. Federico wsiadł razem z ratownikami do karetki. Gdy przyjechali do szpitala lekarze zabrali Ludmiłę na salę operacyjną. Chłopak w tym czasie zadzwonił do ludzi, z którymi mięli podpisywać kontrakt.
- Dzień dobry. Z tej strony Federico Pasquarelli. Chciałbym państwa poinformować, że dzisiaj niestety nie możemy podpisać tych papierów. Czy moglibyśmy przełożyć to na przyszły tydzień? Mhm... Tak, tak. Dokładnie. Dobrze dobrze. Na tą samą godzinę. Dobrze. Dziękuję za zrozumienie i jeszcze raz przepraszam. Do usłyszenia.
Rozłączył się i włożył telefon do kieszeni. Usiadł na krześle w poczekalni. Bał się. Nie wiedział czemu, ale martwił się o dziewczynę, którą uratował w wypadku. Co jak coś będzie nie tak i ona nie będzie zdrowa albo stanie się najgorsze, umrze. Nie chciał tego. Przypomniał sobie, że ma jej torbę. Zaczął przeszukiwać jej rzeczy by znaleźć jakiś portfel lub dokumenty. Gdy odnalazł jej portmonetkę znalazł jej dowód osobisty. Wyczytał z niego, że była to Ludmiła Ferro. "Co?! Ludmiła Ferro?! Ona miała ze mną podpisywać kontrakt! O mój Boże! Mam nadzieję, że będzie cała." pomyślał chłopak i opał bezwładnie na krzesło. Postanowił oddać jej dane pielęgniarce, więc dał kobiecie jej rzeczy. Nie wiedział co jej dolega, ani czy z tego wyjdzie. Martwił się o nią, a to nie było podobne do niego. Nagle zauważył jak ktoś pcha wózek z Ludmiłą do jakiejś sali. Wstał szybko z krzesła i zdążył złapać lekarza.
- Panie doktorze, co z nią?
- A kim pan jest?
- Ja... Jestem Federico Pasquarelli, jej przyjaciel. Czy mógłby pan powiedzieć co jej jest?
- Dobrze. Pani Ludmiła musiała przejść operację, gdyż była w bardzo złym stanie. Musieliśmy przeszczepić jej żołądek. Wszystko jest w porządku, tylko jej nogi.
- Coś jest nie tak?
- Niestety, pani Ludmiła miała bardzo zmiażdżone nogi przez ten wypadek i nie jesteśmy pewni czy w przyszłości będzie mogła jeszcze chodzić.
Chłopak momentalnie złapał się za głowę. "Co?! Nie będzie mogła chodzić?! To nie możliwe. Czym ona zawiniła?" zastanawiał się Federico. Lekarz niespodziewanie złapał go za ramię i powiedział
- Proszę pana. Wszystko będzie dobrze. Niech pan się nie martwi. Zrobimy wszystko co w naszej mocy, by pańska przyjaciółka wróciła o zdrowia.
- Dziękuję doktorze.
- Nie ma za co. Taka nasza praca - powiedział doktor i już chciał odchodzić, gdy zatrzymał go chłopak.
- Jeszcze jedno. Czy mógłbym ją teraz zobaczyć?
- Proszę bardzo. To jest sala 35. Tylko ona śpi, ponieważ daliśmy jej środki usypiające, więc powinna się obudzić za jakieś pięć godzin.
- Jeszcze raz panie doktorze dziękuję - powiedział chłopak i udał się do sali, w której leżała dziewczyna.
- Dzień dobry. Z tej strony Federico Pasquarelli. Chciałbym państwa poinformować, że dzisiaj niestety nie możemy podpisać tych papierów. Czy moglibyśmy przełożyć to na przyszły tydzień? Mhm... Tak, tak. Dokładnie. Dobrze dobrze. Na tą samą godzinę. Dobrze. Dziękuję za zrozumienie i jeszcze raz przepraszam. Do usłyszenia.
Rozłączył się i włożył telefon do kieszeni. Usiadł na krześle w poczekalni. Bał się. Nie wiedział czemu, ale martwił się o dziewczynę, którą uratował w wypadku. Co jak coś będzie nie tak i ona nie będzie zdrowa albo stanie się najgorsze, umrze. Nie chciał tego. Przypomniał sobie, że ma jej torbę. Zaczął przeszukiwać jej rzeczy by znaleźć jakiś portfel lub dokumenty. Gdy odnalazł jej portmonetkę znalazł jej dowód osobisty. Wyczytał z niego, że była to Ludmiła Ferro. "Co?! Ludmiła Ferro?! Ona miała ze mną podpisywać kontrakt! O mój Boże! Mam nadzieję, że będzie cała." pomyślał chłopak i opał bezwładnie na krzesło. Postanowił oddać jej dane pielęgniarce, więc dał kobiecie jej rzeczy. Nie wiedział co jej dolega, ani czy z tego wyjdzie. Martwił się o nią, a to nie było podobne do niego. Nagle zauważył jak ktoś pcha wózek z Ludmiłą do jakiejś sali. Wstał szybko z krzesła i zdążył złapać lekarza.
- Panie doktorze, co z nią?
- A kim pan jest?
- Ja... Jestem Federico Pasquarelli, jej przyjaciel. Czy mógłby pan powiedzieć co jej jest?
- Dobrze. Pani Ludmiła musiała przejść operację, gdyż była w bardzo złym stanie. Musieliśmy przeszczepić jej żołądek. Wszystko jest w porządku, tylko jej nogi.
- Coś jest nie tak?
- Niestety, pani Ludmiła miała bardzo zmiażdżone nogi przez ten wypadek i nie jesteśmy pewni czy w przyszłości będzie mogła jeszcze chodzić.
Chłopak momentalnie złapał się za głowę. "Co?! Nie będzie mogła chodzić?! To nie możliwe. Czym ona zawiniła?" zastanawiał się Federico. Lekarz niespodziewanie złapał go za ramię i powiedział
- Proszę pana. Wszystko będzie dobrze. Niech pan się nie martwi. Zrobimy wszystko co w naszej mocy, by pańska przyjaciółka wróciła o zdrowia.
- Dziękuję doktorze.
- Nie ma za co. Taka nasza praca - powiedział doktor i już chciał odchodzić, gdy zatrzymał go chłopak.
- Jeszcze jedno. Czy mógłbym ją teraz zobaczyć?
- Proszę bardzo. To jest sala 35. Tylko ona śpi, ponieważ daliśmy jej środki usypiające, więc powinna się obudzić za jakieś pięć godzin.
- Jeszcze raz panie doktorze dziękuję - powiedział chłopak i udał się do sali, w której leżała dziewczyna.
~*~
W końcu go napisałam :)
Przepraszam Was za pokłóconego Leosia i Violę, ale mam nadzieje, że to co napiszę dalej Wam się spodoba i zrozumiecie dlaczego ich pokłóciłam. :)
No to Fran już wie wszystko. Marco nie spodziewał się takiego obrotu akcji. :D
Przepraszam Was za pokłóconego Leosia i Violę, ale mam nadzieje, że to co napiszę dalej Wam się spodoba i zrozumiecie dlaczego ich pokłóciłam. :)
No to Fran już wie wszystko. Marco nie spodziewał się takiego obrotu akcji. :D
Biedna Lu. Szkoda, że prawdopodobnie będzie jeździć na wózku. :( Ale Federico widać, że się o nią martwi i nie zostawi tego tak łatwo. :)
Muszę wam powiedzieć, że wyjeżdżam jutro na dwutygodniowy obóz i nie biorę ze sobą komputera. Jak mi się uda coś nabazgrać w komórce to zaraz jak wrócę to do was napiszę :) Będę daleko i długo jechała (sorry Hiszpania tak blisko nie jest, a ja jeszcze jadę przez Paryż :D ) (przepraszam, ale kocham się popisywać :D ), więc możliwe, że będę zmęczona, ale coś tam napiszę specjalnie dla Was.
Muszę wam powiedzieć, że wyjeżdżam jutro na dwutygodniowy obóz i nie biorę ze sobą komputera. Jak mi się uda coś nabazgrać w komórce to zaraz jak wrócę to do was napiszę :) Będę daleko i długo jechała (sorry Hiszpania tak blisko nie jest, a ja jeszcze jadę przez Paryż :D ) (przepraszam, ale kocham się popisywać :D ), więc możliwe, że będę zmęczona, ale coś tam napiszę specjalnie dla Was.
17 KOMENTARZY NOWY ROZDIAŁ