~*~
Otworzyła oczy. Ujrzała nad sobą
biały sufit. Powolutku podniosła bolącą głowę pełną pytań. Rozejrzała się. Była
w jakiejś blado żółtej sali pełnej pustych zaścielonych łóżek. Jeszcze raz
obejrzała się dookoła i dopiero teraz zobaczyła obok siebie pewną śpiącą osobę.
Był nią chłopak. Szatyn z kręconymi włosami. Poznawała go. Ale kim on był? Czy
to jest jej chłopak? A może przyjaciel czy brat? Powolutku podniosła się do pozycji
siedzącej i poczuła ból głowy. Jęknęła. Zakręciło jej się w głowie. Marco
usłyszał to i natychmiastowo się obudził. Skierował się do Francesci i
pogłaskał ją delikatnie po włosach.
- Fran nic ci nie jest? Co się
stało?
- Kręci mi się w głowie. I boli, bardzo
boli.
- Już dobrze. Połóż się i nie
wstawaj. Będzie lepiej.
Dziewczyna posłusznie wykonała
rozkaz chłopaka. I znów poczuła to dziwne uczucie, które rozsadzało jej
delikatną główkę. Chłopak delikatnie złapał ją dłoń. Nagle poczuła ulgę, jakby
wszystko było dobrze. Nie interesował jej już cały świat. Liczyła się teraz
tylko ona i przyjemny dotyk dłoni nieznajomego chlopaka. Nagle w jej głowie
narodziły się kolejne pytania. Chciała wiedzieć jak naj więcej, więc odważyła
zapytać się chłopaka.
- Kim ty jesteś?
- Jestem Marco. Nie pamiętasz
mnie?
- Znam skądś twoją twarz ale nie
mogę sobie nic przypomnieć.
- Aha - powiedział chłopak ze
smutkiem w głosie.
- A kim dla ciebie jestem?
- Jesteś moją... - chłopak znał ją
bardzo dobrze i chciał czegoś więcej, więc postanowił skoczyć na głęboką wodę.
- Jesteś moją żoną.
- Dobrze. A kochasz mnie?
- Skarbie jasne, że cię kocham
najmocniej na Świecie. Jesteś najwspanialszą osobą jaką poznałem i nie chcę żyć
bez ciebie.
- Też cię kocham - powiedziała z
pewną nutką niepewności w głosie, której chłopak nie zdążył uchwycić. - A jak ja się znalazłam w szpitalu?
- Yyyyy... - miał znów kłamać? Czy miał powiedzieć prawdę? Chciał ją mieć przy sobie, ale ona nie zasługuje na kłamstwa. - Jechaliśmy samochodem z podróży poślubnej i nagle mieliśmy wypadek. Ja wydostałem się z tego cało, ale ty straciłaś przytomność i zaraz zadzwoniłem po karetkę.
- Aha. Możesz mi kochanie powiedzieć, która godzina? Ile czasu już tutaj jestem? - kiedy powiedziała słowo ,,kochanie" poczuł w sercu ciepło, a jednocześnie podłość. Jak on tak mógł? Okłamywać swoją przyjaciółkę, która w ciągu pięciu minut została jego żoną? Czy będzie mógł tak żyć?
- Jest godzina 23.37. Jesteś tutaj od ośmiu godzin.
- Dobrze - powiedziała i uśmiechnęła się do niego.
Złapała go delikatnie swoją prawą dłonią. Nagle spostrzegła, że nie ma pierścionka zaręczynowego ani obrączki. Czy to możliwe, że jedyna osoba, której teraz mogła zaufać ją okłamała?
- Miśku...
- Ttttak? - powiedział przerażony. Wiedział, że ona zada mu kolejne pytanie.
- Powiedz mi proszę, czemu nie mam żadnego pierścionka na palcu?
- Yyyyyy... booo...?
- Bo co? - mówiła coraz bardziej zdenerwowana dziewczyna.
- Booo.. Jak mieliśmy ten wypadek to ci spadły, a i jeszcze musieli nam zrobić prześwietlenie czy nie mamy czegoś złamanego i prawdopodobnie nam ich nie oddali.
- Dobrze skarbie. A teraz pozwolisz, że się położę.
- Jasne.
- Ale zostaniesz tu ze mną?
- Tak. Nigdy cię nie opuszczę.
Dziewczyna położyła swoją dłoń na jego policzku i delikatnie musnęła swoimi wargami jego wargi. Po oderwaniu się od siebie położyła się wygodnie na łóżku nie puszczając ręki chłopaka. Marco znów czuł jak bolesne jest kłamstwo. Widzi jak cierpi. Czy uda mu się tak długo kłamać. A może prawda go uprzedzi i straci Francescę na zawsze. Nie chciał tego. Ale już zaczął grać w tą niebezpieczną grę i nie wiedział jak ona się skończy.
~*~
Obudziła się jak zawsze w pogodnym nastroju. Ciągle zadawała sobie pytanie co ją czeka tego dnia? Może w końcu ją zauważy? Albo chociaż z nią porozmawia nawet służbowo. Zakochała się w nim, ale on jej nie dostrzegał. W końcu, który prezes rozmawiał by ze zwykłą kelnerką z firmowej kawiarni? Zaczęła się, więc przygotowywać do wyjścia do pracy. Jak zawsze ubrała się w czarną krótką spódniczkę i elegancką białą koszulę. Miała parę dobrych koleżanek z pracy, które ją wspierały pod każdym względem. Mogła na nie zawsze liczyć. Ale miała także i wrogów. Jednym z nich była Camilla Torres. Nie wiadomo z jakich powodów ona nie znosiła szatynki. Kiedyś były przyjaciółkami, ale przez jeden głupi błąd znienawidziły się. Postanowiła, więc dzisiaj nie myśleć o niej tylko o kolejnym wspaniałym dniu w pracy spędzony z jej koleżankami. Jedną z nich była Ludmiła Ferro. Miła i przyjacielska blondynka zawsze potrafiła wesprzeć szatynkę w każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji. Łączyło je coś jeszcze. Ludmile bardzo podobał się pewien chłopak, który nie zwracał na nią jakiejkolwiek uwagi. Był nim Fderico Pasquarelli. Oby dwie wiedziały, że nie mają co liczyć na ich miłość jednak były pewne, że kiedyś ona nadejdzie. W taki czy inny sposób każdy poczuje miłości. Szła, a raczej biegła do pracy. Jej kruczoczarne kręcone włosy muskał delikatny ciepły wiatr. Zdążyła jeszcze przed ósmą stawić się w pracy. Weszła do windy i stanęła obok niego. Odruchowo schyliła głowę ze wstydu i nie odezwała się ani słowem. Niezręczną ciszę przerwał chłopak.
- Jesteś tu nową pracownicą?
- Co? Nie pracuję tu od trzech lat.
- Naprawdę? Nigdy cię nie zauważyłem. Na jakim dziale pracujesz?
- Nie pracuję na dziale. Pracuję w kawiarence.
- Aha. No to dzisiaj przygotuj dla mnie jedną kawę na dziesiątą. Pogadamy sobie chwilkę.
- Dobrze. Przygotuję się.
- Nie zapomnij. Będę punktualnie.
- Dobrze panie prezesie.
- Możesz mówić do mnie po imieniu. Maxi - powiedział do dziewczyny i przyjacielsko się uśmiechnął. On odwzajemniła jego uśmiech.
- Ok. Dobrze Maxi.
- A ty jak masz na imię?
- Jestem Natalia.
- No to do zobaczenia o dziesiątej.
- Do zobaczenia.
Nagle do windy wparowała Camilla. Przytuliła się do Maxiego i namiętnie pocałowała go w usta.
- Witaj skarbie - powiedziała czule.
- Hej słońce. Idziemy do biura?
- Jasne chodź.
I wyszli z windy. Natalia wiedziała, że ta kawa o dziesiątej to nic innego jak rozmowa z nieznajomym. Jego narzeczona Camilla za bardzo go pilnowała, by mógł ją zdradzić, więc postanowiła się trzymać z daleka.
~*~
Obudziła się dzisiaj we wspaniałym nastroju. To dziś. Kolejny dzień, w którym będzie mogła zapomnieć o wszystkich problemach i smutkach. Postanowiła rozmyślić genialny plan, który powinien się udać. Dzięki niemu dowie się czy to wszystko to prawda czy kłamstwo. Jednak czuła, że może mieć nieprzyjemne skutki. Ale jak to się mówi ,,Raz kozie śmierć". Poszła, więc do łazienki się wykąpać i umalować. Gdy wyszła z pod prysznica udała się do garderoby, by wybrać odpowiedni strój na dzisiejszą podwójną okazję. Zeszła po schodach do salonu i już zaczął z nią rozmawiać.
- I jak się spało samej w sypialni? - powiedział ironicznie.
- Wiesz co? Tak, było dużo miejsca i miałam całą kołdrę dla siebie, ale było mi tak strasznie zimno bez ciebie - powiedziała, po czym pocałowała swojego narzeczonego w policzek.
- Już ci widzę przeszedł wczorajszy foch?
- Tak. Nie wiem co się wczoraj stało? Przepraszam. Nie chciałam by było ci smutno.
- Nic się nie stało skarbie. Każdemu czasem odbija. Ale chyba możesz mi teraz powiedzieć na co się wczoraj wkurzyłaś?
- Diego nie ważne.
- No ale proszę - mówił coraz bardziej przybliżając się do niej.
- Nie ważne. Już jest ok, więc proszę przestań.
- No powiedz. Mi nie powiesz? Swojemu przyszłemu mężowi? No proszę cię - teraz już stał przy niej szepcąc jej do ucha.
- Nie ważne. Poza tym śpieszę się. Umówiłam się z Fran. Nie chcę się spóźnić.
- Już chcesz wychodzić? Jest przecież wpół do dziesiątej.
- Umówiłam się na dziesiątą. A kotku, mógłbyś coś dla mnie zrobić?
- Dla mojej kruszynki wszystko.
- Przyjedziesz po mnie.
- Powiedz kiedy i gdzie to przyjadę.
- Jeszcze nie wiem. Zadzwonię i wszystko ci powiem. A teraz muszę już iść. Pa! Tylko nie zdemoluj domu - powiedziała i pocałowała chłopaka w policzek.
- Ja nigdy.
Wyszła z domu. Źle jej było, że go okłamała, ale zasłużył sobie, a poza tym pewnie by się wkurzył gdyby się dowiedział, że idzie się spotkać z Leònem. Pewnie jakby powiedziała ,,Skarbie idę na spotkanie z Leònem. Wiesz tym, który mnie wczoraj krył gdy przyłapałam cię z Ludmiłą" na pewno by zrozumiał. Jeszcze pewnie będzie miał jakieś wymówki. Jak jej plam się uda to już nigdy jej ni skrzywdzi i nie zrani.
~*~
Podoba Wam się? Mi tak sobie ale to Wy w końcu go oceniacie. Ja tylko się dzielę z Wami pasją do pisania. Teraz jest tak szybko, bo chcę Wam wynagrodzić te dwa tygodnie przerwy. Następny powinien się pojawić pod koniec przyszłego tygodnia. Kocham Was wszystkich, ale najbardziej uwielbiam moje dwie dziewczyny. Zosienię :* i Kasię Verdas. Uwielbiam Was i nie zamieniłabym Was na nic <33333333 Jeszcze raz wszystkim dziękuję i Kocham Was <333333333333
Zajmuję :*
OdpowiedzUsuńBoski :)
UsuńZ Fran i Marko to mnie zaskoczyłaś :D
Ciekawe co to będzie jak prawda wyjdzie na jaw? :D
Maxi w garniturku o-0
Nie no szok ;D
Co wymyśliła ta Violetta^^
Kocham Cię<333
Czekam na next :)
Buziaki :***
Czy mi się podoba. Co to za pytanie.
OdpowiedzUsuńTo chyba oczywiste!
Wspanay rozdział .
Strasznie jestem ciekawa planu Violi.
Nie mogę doczekać sie nexta.
Cudo <3
Masz wspanialy styl pisania. ;*
Te amo
Madzia<3
Boski rozdział. Nie mogę się doczekać nexta. ♥
OdpowiedzUsuńŚwietny blog :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać nexta :)
+Obserwuje go :P
Zapraszam do siebie w wolnej chwili:
http://violetta-moja-historia-zycie.blogspot.com/