DEDYKACJA dla każdego kto to przeczytał. Kocham was i dziękuję. Proszę was o komentarze i im więcej komentarzy tym szybciej rozdział :)
~*~
Dziewczyna szła w wzdłuż ulicy myśląc jak będzie wyglądać spotkanie. Może będzie jak wczoraj, że usiądą sobie przy stole i będą rozmawiać to o tym to o tamtym. A może, nie przyjdzie i będzie musiała wrócić do domu. Albo może wyzna jej miłość. Nie. Przecież są tylko przyjaciółmi. Violetta wiedziała, że coś do niego czuje. Coś o wiele silniejszego od zwykłej przyjaźni. Ale czy to jest miłość? ,,Violetta uspokój się! O czym ty kobieto myślisz?! Czy zapomniałaś, że masz kochającego narzeczonego?! Inną sprawą jest... Ale już nie myśl o tym!" pomyślała. Gdy w końcu doszła do kawiarni i ujrzała siedzącego na krześle chłopaka. Po cichu podeszła do bruneta i zasłoniła mu oczy dłońmi.
- Zgadnij, kim jestem?
- Czy ty może jesteś przepiękną brązowooką brunetką,
którą wczoraj spotkałem idąc na spotkanie z moimi kolegami? A! I nazywasz się
Violetta Castillo - dziewczyna zarumieniła się słysząc komplementy ze strony
chłopaka.
- Skąd wiedziałeś? - powiedziała, po czym pocałowała
chłopaka w policzek.
- Viola ja Cię nigdy nie zapomnę. A tym bardziej nie
pomylę z żadną inną osobą na tym całym świecie.
- Ale Leon...
- Nic nie mów. Chcę byś wiedziała, że jesteś dla mnie
bardzo ważna. Prawie jak nikt inny. I chciałbym zostać twoim przyjacielem - to
słowo bardzo dużo go kosztowało. Wolałby wstawić inne, ale nie stety nie mógł.
- do końca moich dni. To może nie są jakieś super ekstra wyznania, ale czuję
między nami silną więź. Nie chcę tego zepsuć. Chcę być w twoim sercu i mieć cię
w moim już na zawsze. Powiem tylko, że cię kocham.
Violetta już wycierała oczy chusteczką. Bardzo wzruszyły
ją słowa chłopaka. Myślała dokładnie to samo, co on, ale bała się jego reakcji
ta takie słowa, które można powiedzieć dziewczynie przy oświadczynach. Co
prawda ich w tedy nie usłyszała, ale usłyszała je teraz. I właśnie w tej chwili
były one ważniejsze, niż jakie inne słowo wypowiedziane z ust Diego. Chciała
teraz już tylko jednego. Chciała być już tylko przy Leonie, przy swoim
przyjacielu. Ale co to jest za uczucie? Co za uczucie pragnie być coraz bliżej
chłopaka? Co to za uczucie, przez które można by było zrobić dla tej drugiej
osoby wszystko? Czy to możliwe by się w nim zakochała? Ale to nie możliwe! Ona
ma narzeczonego! Za niedługo będzie jego żoną! Czy ta, mimo iż krótka przyjaźń
wymknęła się z pod kontroli? Może tak? A może tak po prostu ma się czuć? Nie
wiedziała już nic. Coraz bardziej przybliżali się do siebie skracając
odległość, która ich dzieliła. ,,To już
ta chwila ten moment. Violetta teraz albo nigdy!".
~*~
Szatynka siedziała już w pustej kawiarni. Właśnie wybiła
dziesiąta. Czekała już od ponad dwudziestu minut odliczając każdą sekundę, tak
jakby od tego czasu zależało całe jej życie. W swojej głowie słyszała już tylko
tykanie zegara ,,Tik tak! Tik tak!".
Kolejna sekunda i jeszcze dwie. Może ona go nie puściła, albo ma ważne
spotkanie, albo może po prostu zapomniał. Czas coraz bardziej się dłużył. Coraz
wolniej płynęła sekunda za sekundą. Nagle drzwi do kawiarni się otworzyły i
stanął w nich Maxi. Podszedł do dziewczyny i usiadł na przeciwko niej. Szatynka
się zarumieniła i schyliła głowę. Czuła, że on pamięta, że nie jest jak inni,
że będzie mogła mu zaufać. Maxi przyglądał jej się bardzo uważnie. Widział
czarne kręcące się włosy, twarz, która była bez makijażu, duże okulary, a pod
nimi brązowe oczy, dla, których mógłby zabić. Mimo nie atrakcyjnego wyglądu on
w niej coś widział, czego nie zobaczył wcześniej nikt inny. Chłopak ręka
odgarnął włosy, które spadały jej na twarz. Natalia jeszcze bardziej się
zawstydziła, ale postanowiła spojrzeć mu prosto w oczy. Przez chwilę tak
siedzieli wpatrzeni w siebie. Coraz bardziej się do siebie zbliżali. Już
prawie. Za niedługo. Ale mimo tego, że go kochała nie mogła tego zrobić.
Odsunęła się lekko od niego. On popatrzył się na nią pytająco.
- Nie możemy. Masz przecież narzeczoną.
- Ale co z tego. Podobasz mi się.
- Ja się tobie podobam?
Dziewczyna wstała z krzesła i zaczęła się powoli cofać, a
on za nią
- Tak. Jest w tobie coś, czego nie widziałem u żadnej
innej.
- Ale to nie zmienia faktu, że masz żonę.
- Ale skąd ona ma się o tym dowiedzieć?
Dziewczyna właśnie otwierała drzwi do schowka. Chciała
się tam ukryć jednak on był szybszy i zdążył złapać za klamkę. Weszli do
środka. Dotknął jej policzka i podniósł jej podbródek. Pocałował ją. Chciał
tego tak bardzo jak ona. Całowali się przez dobre dziesięć minut. Pokochał ją
jak ona go kochała. Postanowił, więc zakończyć swój związek z Cami i być z
Natalią. On do niej nie pasuje. Różnią się pod każdym względem. Nie wie nawet,
czemu z nią jest. Ale teraz czuje, że on jej nie kocha. On Kocha Nati. Chce z
nią być. Chce ją mieć dla siebie na zawsze. Ma nadzieję, że ona też do niego
coś czuje.
~*~
- Już może pani wyjść ze szpitala.
- Bardzo dziękuję panie doktorze.
- Proszę na siebie szczególnie uważać. Nie chcemy by pani
zemdlała po raz drugi. Wie pani, że częściowo straciła pani pamięć. Jest
prawdopodobne, że jakaś osoba lub zdarzenie ją pani zwróci. Miejmy nadzieję, że
nastąpi to szybko.
- Doktorze, dziękuję za pomoc.
- Nie ma, za co taka jest moja praca. A teraz niech się
zgłosi pani do pielęgniarki, a ona da pani wypis. I to będzie koniec
formalności.
- Jeszcze raz panu dziękuję. A jeszcze jedno. Czy mógłby
nam pan oddać nasze obrączki?
,,O nie!
Tylko nie obrączki!" pomyślał chłopak. Teraz był pewny, że
wszystko wyjdzie na jaw. Okłamał ją i teraz niestety musi to kontynuować.
Zastanawiał się, dlaczego ona jest taka ciekawska. Wolałby, gdyby czasami
zapominała o paru rzeczach. Na przykład gdy byli mali grali w gry planszowe i
za każdym razem, gdy do nich przyjeżdżał to ona z fochem przychodziła do niego,
bo pamiętała jak dwa miesiące wcześniej przegrała z nim w ,,Piotrusia”.
- Ale my nie zabieraliśmy państwu żadnych obrączek.
Francesca krzywo popatrzyła się na chłopaka, a on z automatu odpowiedział na jej spojrzenie.
- Kochanie moglibyśmy to wytłumaczyć później.
- Dobrze. Skoro tak bardzo chcesz - powiedziała z
pretensją.
Udali się w stronę wyjścia. Dziewczyna pamiętała gdzie
mieszka, i że ma kawiarnie, ale pamiętała jedno osobowe łóżko. Gdzie w takim
razie spał jej mąż? Stanęli pod kawiarnią dziewczyny. Zabolała ją głowa.
Jęknęła. Marco od razu zareagował. Wziął ją pod ranię i posadził na krześle
przed budynkiem. Przypomniała sobie coś. Była sama. Jej rodzice ją opuścili.
Była w ciąży. Poroniła. Nie miała nic. Tylko kawiarnie. Violettę jej
przyjaciółkę. I jej narzeczonego. Spotkanie z Marco po latach. Ale kiedy to
zdarzenie miało miejsce? Rok temu? Pół roku? Dwa lata? Miesiąc? Nie znała dnia
i godziny. Ale to nie mogło być w najbliższym czasie, bo on był jej mężem i
wracali z podróży poślubnej. Postanowiła już dłużej o tym nie myśleć i udała
się razem z chłopakiem do domu.
~*~
Mam nadzieję, że rozdzialik się podoba. Powiem nieskromnie, że jak dla mnie to wyszedł genialnie. Jestem wam bardzo wszystkim wdzięczna i mam nadzieję, że będzie was więcej i więcej :)
Ps. Iggy mam nadzieję, że to czytasz. Jutro mi opowiesz gdzie latałeś bo nie mogłam Cię znaleźć! Kocham Cię braciszku. A tego dekla to jutro zabiję :D Do jutra :)